wtorek, 25 lutego 2014

Kuchnia Turecka II. Lahmacun.



Wracamy do kuchni Tureckiej.
Dziś drugi, z trzech przepisów przygotowanych dla Tripsta.pl z okazji akcji "Europa od kuchni".
Tym razem tzw. turecka pizza - drożdżowy, cieniutki placek na cienkim cieście, z farszem z mielonej jagnięciny. 
Już kiedyś, jeszcze pracując w Norwegii przygotowywałam tą pizzę, co prawda oszukaną nieco, bo zamiast jagnięciny było mielone 'co wpadło' ;) Ale zawsze smakowało nam to danie niezmiernie. 
Dziś oryginalnie, z jagnięciną. 
Warto. 

Gdy zainspirowana akcją, zaczęłam czytać i oglądać zdjęcia potraw rodem z Turcji, coraz bardziej przekonuję się do tej kuchni. Jest f a n t a s t y c z n a! 
Dużo warzyw, szczególnie bakłażana, którego u w i e l b i a m, sporo mięsa (jagnięcina i baranina), bogactwo przypraw i te s ł o d y c z e ... Ale o słodyczach następnym razem :)

Gdybyście przypadkiem nabrali na Turcję… apetytu :), bilety możecie sprawdzić np. tutaj - klik




W następnym poście z serii tureckiej - zapraszam na deser :) 
Będzie klasyka.






Lahmacun, cienka pizza turecka. 
/inspiracja - ten przepis. Porcja na cztery cienkie pizze./

Ciasto do pizzy:

350 g mąki pszennej
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki suszonych drożdży instant
250 ml ciepłej wody
2 łyżki oliwy extra vergine

Farsz:

1/2 kg mielonej jagnięciny
2 ząbki czosnku,drobno posiekane
pęczek świeżej pietruszki
2 łyżeczki soli morskiej
świeżo mielony kolorowy pieprz, do smaku
szczypta pieprzu Cayenne
1 nieduża cukinia, starta na tarce na grube wióra
1/2 czerwonej papryki, drobno posiekanej

cytryna, do skropienia


Najpierw przygotowujemy ciasto. 
Mąkę przesiewamy do miski, dodajemy sól i drożdże, mieszamy. Robimy wgłębienie i stopniowo wlewamy ciepłą wodą, mieszając, aż zacznie łączyć się z mąką. Następnie wyrabiamy ciasto ręką - powinno być miękkie i elastyczne. 
Smarujemy gotowe ciasto odrobiną oliwy, przykrywamy bawełnianą ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na min 1h. 

Zmieloną jagnięcinę mieszamy z czosnkiem i posiekaną pietruszką (połowę pietruszki zostawiamy do posypania gotowej pizzy). 

*Uwaga! W oryginalnym przepisie nie podsmażamy mięsa przed wyłożeniem go na placek. Niestety, mój piekarnik starej daty ma tylko dolną grzałkę, bałam się że mięso będzie surowe, i przed zrobieniem farszu, przesmażyłam je chwilę na oliwie z oliwek, z solą i pieprzem. 

Startą cukinię odciskamy z nadmiaru soku, dodajemy do mięsa. 
Dodajemy posiekaną czerwoną paprykę, doprawiamy pieprzem Cayenne. 

Z gotowego ciasta formujemy cztery porcje, każdą kulkę ciasta krótko wyrabiamy ręką. Formujemy na blasze podsypanej mąką cieniutki placek, nakładamy 1/4 farszu, równo go rozprowadzamy. 

Pieczemy ok 8 minut w temp 180 st. C - aż spód i brzegi pizzy nabiorą złotobrązowego koloru. 


Podajemy skropione ćwiartką cytryny, posypane natką pietruszki, z jogurtem naturalnym, lub sosem czosnkowym / ziołowym na bazie jogurtu. 


Smacznego!






niedziela, 23 lutego 2014

Restauracja 'Fanaberia'. Tydzień Restauracji.

Tydzień Restauracji organizowany przez Groupona - wyjście numer dwa.
Restauracja ‚Fanaberia’ (skorzystaliśmy z tej oferty - klik), w samym centrum Katowic. 

Tym razem wybraliśmy się w czwórkę, na piechotkę, wieczorem.
Rezerwacja czekała. Na stole kwiecisty obrus, retro zastawa, drewniane ciężkie ławy, kamienne ściany - generalnie wystrój przypominający do złudzenia klasyczne schronisko gdzieś w Beskidach :) Nie powiem że źle, fajnie całkiem, choć nie jestem szczególną miłośniczką takich klimatów. 






Dostaliśmy menu:
Przystawka, do wyboru:
  • barszcz ukraiński z wiejską śmietaną
  • rosół z kołdunami litewskimi
  • placki ziemniaczane z kwaśna śmietaną
  • śledź w oleju i cebuli
  • śledź w jabłku i śmietanie
  • pieczarki z sekretnym nadzieniem w delikatnym sosie śmietanowym 
Obiad, do wyboru:
  • schab z grilla marynowany w rozmarynie, podany na kapuście zasmażanej z ziemniakami z pieca i chrzanem
  • bliny z łososiem wędzone śmietaną
  • sola w zielonej kąpieli ze szpinaku z dodatkiem sera gorgonzola, podana z ziemniaczkami i bukietem sałat
  • luzowane udko kurczaka z grilla na kapuście zasmażanej z ziemniaczkami z pieca
Deser, do wyboru:
  • gorąca szarlotka na kruchym spodzie z gałką lodów waniliowych
  • bliny z bitą śmietaną i konfiturami z truskawek i dzikiej róży
  • puszysty sernik z gorącym sosem malinowym 






Zastanawiając się nad wyborem, zamówiliśmy napoje. Wspomnę tutaj, że Pan, który nas obsługiwał był bardo miły, ale czekało się naprawdę z d e c y d o w a n i e za długo! Co prawda kelner przyniósł 'czekadło' - koszyczek chleba, miseczkę z białym serkiem do smarowania i miseczkę ćwikły ale i tak wypatrując przystawki zdążyliśmy porządnie zgłodnieć...

Ale do rzeczy. 
Skosztowaliśmy 3 różnych przystawek: rosołu, placków i pieczarek. Jakość? Całkiem OK, chociaż wielkość porcji naprawdę b a r d z o się różniła. Pieczarki - sztuk 3, bardzo smaczne, sekretnego nadzienia nie udało nam się ‚rozgryźć’. Jakieś sery z czymś. Chyba :) Placki - w porządku, trochę za tłuste i w przeciwieństwie do pieczarek.. cóż.. o g r o m n e. Najlepiej chyba wypadł rosół z kołdunami, bulion był smaczny, domowy, a kołduny mięciutkie. Troszkę niedoprawiony, ale to już rzecz gustu, popieprzyłam i był pyszny. 






Na obiad większość z nas postawiła na schab - mięso naprawdę bardzo smaczne, dobrze doprawione, kapusta zasmażana pozostawiała wiele do życzenia, a ziemniaki, mimo że fajnie pieczone, z dymnym aromatem, były po prostu źle do tego dania dobrane... Sałatkowe, twarde ziemniaki z małą ilością skrobi naprawdę nie nadają się do pieczenia. 
Moja przyjaciółka, Ewa, skusiła się na blina z łososiem i cóż... pożałowała decyzji. Blin był przede wszystkim z u p e ł n i e zimny, podśmiewaliśmy się, że czekał na nasze schaby ;-),  kilkoma kawałkami wędzonego łososia i kleksem z kwaśnej śmietany. Cienki jak naleśnik. Specjalistą od blinów nie jestem, ale mąki gryczanej też raczej on nie widział 





Deser. 
Skosztowaliśmy szarlotki i sernika. Bardzo dobre, tu nie mam żadnych zastrzeżeń, poza dziwacznym nieco sposobem podania, z widelcem wbitym w poprzek ciasta :)
Może tak robią w Rosji. Nie wiem. 




Wyszliśmy raczej zadowoleni, aczkolwiek z lekkim niedosytem. Mogło być lepiej, szczególnie że w całej restauracji pachniało f a n t a s t y c z n i e (!) wędzonym, czy dymionym drewnem. Dużym minusem był też naprawdę długi czas oczekiwania. 

Jedno muszę przyznać  (bardzo na plus!)- wystrój lokalu jest tak przekonujący i autentyczny, że wychodząc na zewnątrz, realnie przeżyliśmy szok że jesteśmy znów w Katowicach... 



Restauracja ‚Fanaberia’
ul. Dyrekcyjna 1
40-012 Katowice


www.restauracja-fanaberia.pl

sobota, 22 lutego 2014

Sweet Sushi. 'Tydzień Restauracji'.



Od czasu odnowienia kuchni (której wciąż muszę zrobić porządne foty i Wam pokazać :) ), wokół mnie dzieje się tyle rzeczy, że z ledwością potrafię za rzeczywistością nadążyć...
B i a ł a  kuchnia chyba przyciągnęła dobrą energię... :)))

Tym razem zostałam poproszona o wsparcie tzw. Tygodnia Restauracji, a ściślej drugiej już jego edycji. Akcja jest organizowana przez serwis Groupon, dobrze Wam pewnie znany ;)
I co dalej? Dostałam kupon do wybranej restauracji. Zadanie? Zjeść i zrecenzować.

Więc do dzieła! 

Jako pierwszy, wybrałam kupon do restauracji Sweet Sushi
Nazwa nieco dziwna‚ ‚sushi na słodko’..?, zastanawiałam się. Szczerze mówiąc, koncepcja taka nie przekonywała mnie zupełnie, ale obecność w menu również sushi klasycznego przeważyła. 


*(od razu przepraszam Was za jakość zdjęć Nie zabrałam statywu i niestety bardzo duże ISO spowodowało że wyszło, jak wyszło Traktujcie zdjęcia poglądowo, bo sushi było naprawdę piękne)

„Sweet Sushi” zlokalizowane jest na obrzeżach Katowic. Sam lokal jest niewielki, nieco schowany w osiedlowych blokach, dość trudno go znaleźć.
Wnętrze bardzo klasyczne, ciemne kolory na ścianach, ciemne, ciężkie drewniane meble, duże czarno-białe zdjęcie Amsterdamu, na które nie umieliśmy się napatrzeć :)
Na stołach świeczki i świeże (duży plus!) kwiaty. 




Długi bar, i tutaj, co podobało mi się najbardziej - właściciele (tak wywnioskowałam) robią sushi pod zamówienie, przy klientach. Super! 
W ramach wstępu zamówiliśmy herbatę jaśminową, przyszła odpowiednio podana, w białej porcelanie. Obsługa miła, taktowna, nienarzucająca się - jednocześnie z klasą potrafiąca zasugerować odpowiednie, pasujące do siebie opcje z menu. 
Wybraliśmy dwa zestawy sushi tradycyjnego, każdy po 26 elementów i 12 kawałków tajemniczego sweet sushi :) Bazą jest wybrany batonik czekoladowy i owoce...ale o tym za chwilę. 

Po kilkunastu minutach sushi‚ wjechało’ na stół - i naprawdę byłam miło zaskoczona - talerze prezentowały się c u d o w n i e ! Klasyka i elegancja, bez zbędnych ozdóbek, których szczerze nie znoszę (niektóre restauracje sushi lubują się w trawkach z wodorostów i innych okropnych ozdóbkach brr.. ), pięknie zwinięte maki, idealnie pokrojone plastry ryby na nigri....
Jednym słowem, estetycznie - najwyższy poziom. 







A  s m a k ... cóż, smak co najmniej dorównał estetyce podanie. Siedzieliśmy dwie godziny i jedliśmy, kawałeczek po kawałeczku, i za każdym razem miałam ochotę mówić... ah jakie to  p y s z n e ! (później już tylko mruczałam sobie cichutko, nie mogłam się powstrzymać... :-) )

Dobrze zrobiony ryż, świeżutka, miękka, rozpływająca się w ustach ryba. 

Sushi idealne, naprawdę. 






Zaskoczyło nas też słodkie ‚sushi’ - pełni wątpliwości, z pełnymi brzuchami skosztowaliśmy, i.... ciekawy deser! 
Cieniutki, japoński chyba (?) naleśnik, zwinięty jak maki sushi z ryżem. W środku nadzienie z bazą z batona czekoladowego :) Snickers? Bounty? Milky Way? Co chcesz to masz :) Plus świeże owoce. I gęsty sosik czekoladowy / truskawkowy do polania. Może nie będę zagorzałą wielbicielką słodkiego sushi, ale było to na pewno smaczne i ciekawe.






Rozmawialiśmy na ten temat z właścicielem, i ponoć to pierwszy tego typu pomysł na rynku polskim, a i w anglojęzycznym necie ciężko było znaleźć coś na temat słodkiego sushi. 

Fajnie, kreatywnie i z pasją. 

Będę p o l e c a ć, szczerze i z sercem :)



"Sweet Sushi"
Saint Etienne 6a
40-019 Zawodzie, 
Katowice




czwartek, 20 lutego 2014

Kuchnia Turecka I. Imam Bayildi.



Dziś ciut inaczej - pierwszy z trzech przepisów dotyczących kuchni T u r e c k i e j . 
A powiem Wam moi drodzy, że to wcale nie koniec nowości… ;-)

"Europa od Kuchni" - akcja organizowana przez Tripsta.pl - portal będący zarówno internetowym biurem podróży jak i wyszukiwarką lotów. 






Zostałam zaproszona do współpracy, i z radością się na nią zgodziłam :) Ciężko jest znaleźć tematykę, bardziej adekwatnie nadająca się na Kulinarne Podróże. 

Turcja właśnie - idzie na 'patelnię' jako pierwsza, rozpoczynając tym samym cykl poradnikowy „Europa od kuchni". W każdym miesiącu zaprezentowane zostanie jeden kraj wraz z charakterystyczną dla niego kuchnią, będą przepisy, zdjęcia i inspiracje. Znajdziecie ja zarówno u mnie, jak i na blogowej części Tripsty - klik

Pomysł mi się podoba. Bardzo. 







Bo … zainteresowanie 'innymi' kuchniami wzrasta!

Naprawdę, jeszcze parę lat temu, gdy zaczynałam swoją przygodę z gotowaniem, większość orientalnych produktów i przypraw była w Katowicach trudno dostępna - przyprawy przywoziłam z wypraw, na samej górze wypchanego do granic możliwości plecaka… :)

Teraz wszystko jest na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko wiedzieć co i jak. 

Z przykrością muszę wyznać, że w Turcji  n i e  byłam, niestety. 
I szczerze mówię, że specjalistką w dziedzinie tejże, nie jestem. Ale poczytałam, w Turcji też był mój P., i kilkoro znajomych Turków mamy też. 
Więc jakiś obraz z tych elementów się wyłania, i obraz ten jest naprawdę fantastyczny! Przy najbliższej okazji lecimy do Stambułu - mamy tam znajomych (poznanych note bene jadąc na stopa w Izraelu...) i dobrego znajomego z Couchsurfingu. Pojedziemy :)

A tymczasem, przepis, który z racji mojej wielkiej i powszechnie znanej miłości do b a k ł a ż a n ó w, musi, zwyczajnie m u s i się tutaj znaleźć. 
Bardzo w moim stylu, proste smaki, połączenia idealne. 

Polecam!

Ps. A dla zainteresowanych, bilety do Turcji, możecie sprawdzić np. tutaj - kilk






Imam Bayildi
/czyli bakłażan faszerowany pomidorami/

2 bakłażany
3 - 4 łyżki oliwy extra vergine
1 puszka dobrej jakości pomidorów / użyłam koktajlowych /*
3 ząbki czosnku, drobno posiekane
1 łyżeczka kuminu
sól i świeżo mielony pieprz, do smaku
natka pietruszki, posiekana
1 cytryna, pokrojona w cieniutkie plasterki


(* W sezonie polecam wykorzystać 2 - 3 świeże, pyszne pomidory :) Zimą, lepsze są te z puszki, najlepiej włoskie, dobrej jakości. )


Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C. 

Bakłażany przecinamy na połówki, nacinamy w kratkę ostrym nożem, wydrążamy zostawiając ok 1 cm miąższu przy skórce. 
Wydrążone połówki smarujemy oliwą, wkładamy na kratkę do piekarnika, pieczemy po 5 - 8 minut z każdej strony, aż lekko zmiękną. 

W tym czasie przygotowujemy farsz. 

Wydrążony miąższ z bakłażanów siekamy, solimy, wrzucamy na rozgrzaną oliwę. Smażymy 10 minut, aż bakłażan będzie miękki i nabierze złotobrązowego koloru. Dodajemy czosnek, smażymy kolejne 2 minuty. Następnie na patelnię wykładamy pomidory, dodajemy połowę posiekanej pietruszki ( resztę zostawimy do posypania gotowych bakłażanów ), doprawiamy solą, pieprzem i kuminem. 

Redukujemy sos na dość dużym ogniu - powinien wyraźnie z g ę s t n i e ć. 

Podpieczone wcześniej połówki bakłażana układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, lub w formie żaroodpornej ( piekłam na blasze ). Każdą wypełniamy nadzieniem z pomidorów, na wierzchu układamy cieniutki plasterek cytryny. 
Zapiekamy ok 15 - 20 minut, aż bakłażany będą zupełnie miękkie. 


Podajemy posypane pozostałą natką pietruszki. 

Pyszne zarówno na gorąco, jak i po kilku godzinach, na zimno. 



Smacznego! 






poniedziałek, 10 lutego 2014

Pyszne ciasto czekoladowe! Z musem czekoladowym.



Ciasto zrobiłam (z moimi dwoma, niezastąpionymi kuchennymi 'pomocami' - buzia dziewczyny!), na urodziny P. 
I wiecie co? 'Zeszło' c a ł e ! Calutkie. 

Jak dla mnie, miłośniczki mokrych ciast - jest naprawdę i d e a l n e. 
Spód, jak w brownie, na wierzchu lekki, czekoladowy mus. Kontrastujące, kwaśne, zimne wiśnie. 

(Aż zaczynam się ślinić jak to piszę… eh, wypiek do powtórzenia, i to nie raz!)

No i cóż, chyba pierwszy bardziej skomplikowany wypiek który mi wyszedł! :))
Uważajcie, żeby białka nie opadły, a będzie dobrze. Mnie wyszło - Wam wyjdzie na pewno! 
Polecam z całego serca, i dziękuję Dorocie, za rewelacyjny przepis.

Z innej ciut bajki. 

'A może byśmy o d m a l o w a l i  kuchnię?' - zapytał mnie P. Niewinne, proste, szczere pytanie :)
Podchwyciłam od razu. 'taaaaaak! Pomalujmy, odmalujmy, brzydko już jest, brudno, jak w Indiach ;p'
I co?? 'I na białoooooo'!
O tak. To już był mój fantastyczny pomysł :) Bo zawsze marzyłam o białej kuchni. 
Sama nie wiem dlaczego wcześniej nie wpadłam na pomysł żeby sobie ją z r o b i ć hehe to chyba już pozostanie zagadką. 
I malujemy. Już czwartą warstwę. Bo nie jest łatwo pokryć ciemno - zielony. 
I załamujemy ręce, bo jeszcze nie jest białe. 

Ale będzie :) Zdam Wam foto-relacje i pokażę na blogu efekty. 
Jak wyjdzie ładnie. 

Do przeczytania! 




Mocno czekoladowe ciasto, z musem czekoladowym.
/źródło - przepis Doroty z Moich Wypieków/

Na ciasto czekoladowe:

150 g masła
150 g gorzkiej czekolady, połamanej
5 jajek, białka oddzielone od żółtek
1 łyżka dobrego kakao
175 g cukru 

Najpierw najlepiej przygotować sobie tortownicę (średnica 22 - 25cm), wykładamy ją papierem do pieczenia. Dobrze jest zrobić na bokach wysoki ‚kołnierz’ z papieru do pieczenia - ciasto naprawdę m o c n o rośnie w piekarniku!, potem zaś opada, tak ma być :)

Piekarnik nagrzewamy do 180 st C. 

Masło roztapiamy w garnuszku, dodajemy połamaną czekoladę, mieszamy aż całkowicie się roztopi, a masa będzie gładka i błyszcząca. 
Żółtka miksujemy z kakao w misie miksera. Wlewamy do nich masę czekoladową i miksujemy do połączenia składników. 
W osobnym naczyniu ubijamy na sztywno białka. Pod koniec ubijania, stopniowo, po jednej łyżce dodajemy cukier, wciąż ubijając. Białka powinny być sztywne i błyszczące. 
Gotowe białka szybko dodajemy do masy czekoladowej, delikatnie wymieszać (polecam zrobić to w dwóch turach. I uwaga! Mieszamy t y l k o do połączenia składników, nie dłużej! Białka nie mogą nam opaść!). Szybko przekładamy gotową masę do wcześniej przygotowanej tortownicy, wstawiamy do piekarnika. 

Pieczemy w temp 180 st C, przez ok 25 min. 
Wyciągamy i studzimy w formie, środek ciasta powinien mocno się zapaść, pozostawiając wysokie brzegi - powstało nam miejsce na wlanie musu czekoladowego :)
(Uwaga! Polecam upiec ciasto wieczór wcześniej, spokojnie zdąży opaść i wystudzić się. Na drugi dzień rano - można przygotować mus czekoladowy) 

Na mus czekoladowy:

100 g masła
100 g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
3 dużej jaja, białka i żółtka osobno
2 łyżeczki kakao
115 g cukru, drobnego
2 łyżeczki żelatyny w proszku roztopionej w 80ml gorącej wody


Z musem postępujemy niemal identycznie jak z ciastem :)
W garnuszku rozpuszczamy masło, dodajemy czekoladę, roztapiamy. 
W misie miksera ubijamy żółtka z kakao, wlewamy masę czekoladową, ubijamy do połączenia składników. 
W osobnym naczyniu ubijamy na sztywno białka. Pod koniec ubijania, stopniowo, po jednej łyżce dodajemy cukier, wciąż ubijając. Białka powinny być sztywne i błyszczące. 

Białka dodajemy do masy czekoladowej, w dwóch turach, delikatnie wymieszać. Powoli wlewać rozpuszczoną żelatynę, wciąż mieszając. 

Gotową masę wylewamy na przestudzone, zapadnięte ciasto, wstawiamy do lodówki na 3 - 4 godziny, aż mus czekoladowy się zetnie. 
Gotowe ciasto dekorujemy np roztopioną czekoladą lub sezonowymi owocami. Dorotka pokazała jak ładnie zrobić czekoladową dekorację, mnie niestety nie wyszło.. :) 

Ciasto podałam posypane mrożonymi wiśniami (należy ciut wcześniej wyciągnąć z zamrażarki owoce - mają być rozmrożone, ale wciąż zimne). 
Bardzo, bardzo polecam!!


Smacznego!


poniedziałek, 3 lutego 2014

Keks razowy.



Słodkości, słodkości, tym razem w ciut zdrowszej (powiedzmy) formie ;)
Keks z mąki razowej, płatkami owsianymi i całą  m a s ą  bakalii. 
Pyszny! Upiekłam na rodzinną imprezę urodzinową P. i prawie cały rozdałam 'na wynos' - bo  jeszcze było ciasto mega-czekoladowe - o którym następnym razem =)

Do powtórzenia :)




Keks razowy, najlepszy.
/przepis Asi z Kwestii Smaku, z niewielkimi modyfikacjami/


Bakalie (przykładowo, możecie dać ulubione)
1 szklanka rodzynek
1 szklanka suszonej żurawiny
10 - 15 suszonych śliwek, pokrojonych w kostkę
1/2 szklanki migdałów w słupkach
3 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej

50 g drobno posiekanej ciemnej czekolady


Do namoczenia bakalii: 2/3 szklanki brandy lub 2/3 szklanki soku pomarańczowego (użyłam soku pomarańczowego)

Dodatki:
3 łyżki dżemu pomarańczowego (zastąpiłam powidłami śliwkowymi)
2 łyżki miodu (użyłam gryczanego)
1/2 łyżeczki przyprawy do piernika
1 cukier z prawdziwą wanilią

oraz:
2 szklanki mąki razowej 
1 i 1/2 szklanki płatków owsianych
1/2 szklanki cukru (użyłam trzcinowego)
2 płaskie łyżeczki sody
3 jajka, roztrzepane
100 g roztopionego masła 

Polewa: 100 g białej czekolady, 1/4 szklanki suszonej żurawiny, kilka łyżek mleka, 1 łyżka masła




Najpierw przygotowujemy bakalie - sok pomarańczowy (lub mieszankę z alkoholem jeśli używacie), wlewamy do garnuszka, podgrzewamy. Dodajemy bakalie, mieszamy i odstawiamy na pół godziny. 
Po tym czasie do garnuszka dodajemy: dżem, miód, przyprawę do piernika, cukier waniliowy oraz czekoladę, starannie mieszamy. 

Piekarnik nagrzewamy do 170 st. C. Formę keksową (dość dużą), wykładamy papierem do pieczenia.

W dużej misce łączymy suche składniki: mąkę, płatki owsiane, cukier i sodę. 
Jajka łączymy z roztopionym masłem, dodajemy do garnuszka z bakaliami. Wszystko dodać do miski z suchymi składnikami, mieszamy dokładnie łyżką aż do połączenie się składników. 

Gotową masę wykładamy do keksowej formy, pieczemy przez ok 40 - 45 min. 
Wyjmujemy, studzimy. 

Przygotowujemy polewę. W garnuszku roztapiamy łyżkę masła, dodajemy białą czekoladę, energicznie mieszamy do uzyskania gładkiej konsystencji. Polewamy po cieście, posypujemy suszoną żurawiną. 


Smacznego!